Rośnie liczba osób świadomych zagrożenia jakie niesie za sobą plastik. Zagrożone są zdrowie i kondycja ludzi oraz sama planeta. Mam szczerą nadzieję, że wraz ze wzrostem liczby osób świadomych, maleje liczba generowanych plastikowych śmieci. Dzisiaj będzie o oznaczeniach na opakowaniach plastikowych – warto je znać, warto wiedzieć, jakie informacje za nimi stoją. Na spodzie większości plastikowych opakowań widnieje trójkącik, a w nim/pod nim numerek. Te numerki mówią nam o rodzaju plastiku z jakiego wyprodukowano dane opakowanie.
1 – PET – pełna nazwa to politereftalan etylenu. Odkryty przez Brytyjczyków w latach 50-tych. Na początku produkowano z niego torebki foliowe, później został wzmocniony włóknem szklanym, co rozszerzyło możliwości jego zastosowania. Co się z niego wytwarza:
* Tu szybka dygresja – dlaczego bisfenol A jest niebezpieczny? BPA to substancja należąca do grupy związków chemicznych nazywanych ksenoestrogenami. Związki te wykazują zdolność interakcji z układem hormonalnym. Wiążą się z receptorami dla estrogenów, zaburzając wytwarzanie, transport i działanie poszczególnych hormonów niezbędnych m.in. do zachowania płodności i odpowiedzialnych za prawidłowy metabolizm. Co więcej, BPA prowadzi do dysfunkcji w wydzielaniu hormonów tarczycy. * Co jest ważne – BPA przenika z plastiku do substancji znajdującej się w opakowaniu. Wydzielanie bisfenolu zachodzi szczególnie w (1) cieple i w (2) tłuszczach.
2. Wejdź do kuchni i sprawdź, w jakiej butelce są Twoje oliwa z oliwek i olej. Masz może masło orzechowe? Czy opakowanie jest szklane, czy plastikowe? Co więcej, BPA wydziela się w zwiększonej ilości przy mechanicznym uszkodzeniu opakowania. Dlatego właśnie wyrobów PET nie wolno używać ponownie. Są to absolutne jednorazówki. Friendly tip: wbrew pozorom, zgniatanie butelki w trakcie picia nie przyspieszy transferu płynu do gardła. 2 – HDPE – polietylen wysokiej gęstości. To taki grubszy plastik, używany szczególnie do opakowań na płyny – mleko (ale tylko takie w białym „kontenerku”, pasteryzowane mleka w przezroczystych butelkach to zwykłe PETy), sosy itp. Uznawany jest za jedno z najbezpieczniejszych dla nas tworzyw. Takie opakowania nadają się do ponownego użytku. 3 – PVC – polichlorek winylu. Szkodliwy dla zdrowia, może wydzielać toksyny, a w procesie spalania (mowa tu o paleniu np. w kominku, czy ognisku) wydzielane są groźne dioksyny. W czasach PRLu leżał w przedpokojach i kuchniach większości polskich domów w postaci wykładziny. Obecnie znajduje zastosowanie w budownictwie hydraulice (do produkcji rur, opakowań na farby, elektroizolacji), nie powinien być używany do produkcji opakowań na żywność, ani nie powinien mieć żadnego kontaktu z żywnością. 4 – LDPE – polietylen niskiej gęstości. Używany głównie do produkcji foliówek i cienkich opakowań foliowych (np. tych owijek, w które pakowane są plasterki takiego „sera” firmy z krajobrazem w logo). Można go ponownie użytkować (foliówkę po zakupach zostawić – wiadomka. I dopóki Ikea nie wpadła na pomysł tego śmiesznego kontenerka, wiele osób miało torebkę foliową pełną torebek foliowych ;). Rzecz ważna, LDPE nie przepuszcza powietrza. Dlatego, po pierwsze nie wolno pozwalać bawić się torebkami ani dzieciom ani domowym pupilom. A po przyjściu z zakupów, owoce i warzywa należy jak najszybciej z takich torebek przełożyć. W przeciwnym wypadku zaparzą się, puszczą sok, zgniją i spleśnieją o wiele szybciej niż byśmy tego chcieli. Tak czy siak, jest względnie bezpieczny. 5 – PP – polipropylen. Obok 2, uważany za jeden z bezpieczniejszych plastików i (na szczęście) spora część żywności pakowana jest właśnie w niego. Jogurty, margaryny, garmaż. Nie wchodzi w reakcję z produktem. 6 – PS – polistyren czyli styropian. Wydziela toksyny i absolutnie nie powinno się go stosować jako opakowanie do żywności. Absolutnie nie wolno go podgrzewać, ani umieszczać w nim gorące jedzenie lub picie. Wydzielają się wtedy ogromne dawki bisfenolu A, a o tym „przyjemniaczku” czytaliście wyżej. Tymczasem w dobie cateringu, diet pudełkowych, dań i napojów na wynos… 7 – INNE/OTHER – czyli może być wszystko, może być miks powyższych i nikt nie dojdzie, co to konkretnie jest. Powinno się go unikać jak ognia, bo tam jest ogromna dawka BPA. Niestety, znakomita część wędlin na tackach dostępnych w marketach pakowana jest właśnie w Siódemkę, ostatnio orzeszki ziemne również uraczyły mnie widokiem trójkącika z 7. Centrum Transferu Wiedzy i Technologii przy Politechnice Gdańskiej to jeden z najbardziej zaawansowanych centrum badawczych w Europie. Ichniejsi eksperci mówią jasno – plastik jest trujący. Sklasyfikowano 1,4 tys. szkodliwych substancji, znajdujących się m.in. w plastikowych opakowaniach, puszkach, na paragonach sklepowych, z których codziennie do naszego organizmu przenika przynajmniej kilkadziesiąt. W 2018 roku WHO przeprowadziło test wód butelkowanych dostępnych w sklepach – okazało się, że w wodzie z butelki jest ponad dwa razy więcej mikrowłókien plastiku niż w kranówce (gwoździem programu okazała się woda Nestle Pure Life z wynikiem 10,000 cząsteczek plastiku na litr wody) [1] Jednak jest nadzieja! W Gdańsku przeprowadzono akcję „Miasto na detoksie”. Co się okazało? Że szkodliwe substancje chemiczne (w tym BPA) znajdują się w naszym moczu i w tkance tłuszczowej. Wyniki badań próbek pobranych na początku i na końcu akcji wykazały, że po zmianie stylu życia, stosowaniu świadomych wyborów i ograniczeniu chemii gospodarczej poziom toksyn w organizmach badanych znacznie spadł. Co ja zrobiłam? Krok 1 – zaczęłam od drastycznego ograniczenia plastiku, a jeśli już muszę kupić coś w opakowaniu plastikowym, wybieram 2 lub 5. Krok 2 – zamieniłam torebki foliowe na papierowe i materiałowe. Krok 3 – zamieniłam pudełka w których przechowuję żywność z plastikowych na szklane. Kaszę, ryż, bakalie i inne sypkie przechowuję w słoikach. Krok 4 – kupuję produkty na wagę i do własnych opakowań. Tu należy realnie spojrzeć na sytuację: pudełka plastikowe są o wiele lżejsze i o wiele mniej narażone na uszkodzenia niż opakowania szklane. Mogłabym, wybierając się po zakupy typu kasza/ryż/bakalie, zabierać ze sobą słoiki, ale nie wyobrażam sobie dźwigać tego wszystkiego do domu (to był jeden z moich zero wastowych faili – nabrałam szkła na rynek i miałam powrotny „spacer farmera” – serio, zrobiłam to dwa razy, pierwszy i ostatni). Niemniej jednak wyhaczyłam takie stoiska, gdzie produkty na wagę pakują w opakowania papierowe. Po resztę zabieram pudełka plastikowe (te, dla których lodówka to już raj utracony) i jak najszybciej przepakowuję zakupy. Krok 5 – nie kupuję kasz i ryżu w torebkach. Jeśli raz na ruski rok mi się to zdarzy (z braku alternatywy), przed wrzuceniem na wrzątek rozcinam woreczek i przesypuję zawartość do garnka. Na początku było to upierdliwe i wymagało dużej dozy samozaparcia. Ale w czasie kryzysu przypominałam sobie, że robię to po to, żeby moja rodzina żyła długo i zdrowo, i żeby moje wnuki mogły cieszyć się czystą plażą, żeglować po czystym jeziorze i oddychać powietrzem, które nie będzie jakościowo równe sztachnięciu się fajką. źródła: [1] https://www.theguardian.com/environment/2018/mar/15/microplastics-found-in-more-than-90-of-bottled-water-study-says foto: http://activeandbeauty.com/wp-content/uploads/2018/12/plastik-oznaczenia.jpg
0 Komentarze
Twój komentarz zostanie opublikowany po jego zatwierdzeniu.
Odpowiedz |
|